Dzisiaj napiszę o tym, jak to pani żaba przeistoczyła się w księżniczkę.... czyli moja droga do upragnionej wagi....
Wiem, od razu nasuwa się pytanie: od zawsze gruba? Otóż tak się składa, że nie.... Mniej więcej do 20 roku życia moja waga i BMI było jak najbardziej w normie. Przy wzroście 175 cm waga oscylowała średnio w granicach 60-65 kg, co uważam było w sam raz:-).
Problemy z wagą rozpoczęły się wraz z całkowitym przemeblowaniem mojego życia. Co mam na myśli? Ahhhh... wczesne zamążpójście (nie, nie, nie..... "NIE MUSIAŁAM".... chciałam.... wydawało mi się, że to ten jedyny do grobowej deski;-)....). Do tego diametralnie zmienił się mój sposób życia.... ciężka praca od świtu do zdechu na świeżym powietrzu i późniejszy stres związany z ciągłymi rodzinnymi niesnaskami.... dokonały ostatecznego dzieła zniszczenia..... Ot jadło się co wpadło w ręce, bo na regularne posiłki przygotowywane w domu nie było czasu.... jedzenie, wiadomo, w większości fast foodowe, bo tylko takie można kupić szybko i na wynos.... Do tego wszystkiego stres zajadałam słodyczami (swoją drogą chyba czas się przyznać, że jestem od nich tzn. SŁODYCZY uzależniona).... no i nie trzeba było długo czekać... W ciągu roku moja waga wzrosła do 100 kg. Tak wiem! MASAKRA.... Zaganiana, bez czasu na nic... Na dokładkę nosząc kilka warstw odzieży (tzw. urocza "cebulka") nie przeglądałam się w lustrze, i nie dostrzegałam tego, że tam w odbiciu to taka ja..... już nie ja...... Moje prywatne życie po niemal 8 latach przepychanek i pretensji nie wiadomo o co, po co i dlaczego w końcu legło w gruzach.... rozwód i.... kolejna zmiana.... "fajnie", bo zostałam na przysłowiowym lodzie, bez środków do życia, bez dachu nad głową.... za to z cudownym psem:-))).... i co.... wiadomo.... kolejny stres i kolejne zajadanie go..... tym razem jednak waga postanowiła być "łaskawa" i utrzymywała się tak w granicach 100-105 kg.... kolejny KOSZMAR.... Na szczęście w tym całym nieszczęściu los postawił na mojej drodze wspaniałych ludzi PRAWDZIWYCH PRZYJACIÓŁ dzięki, którym moje życie trochę wyjaśniało i nabrało kolorytu.... Niestety waga jak urosła, tak nie spadła.... A ja? No cóż.... sama, pałająca "odrazą" do wszelkich osobników płci przeciwnej trwałam w swojej grubej skorupie.... nie myślałam o odchudzaniu, ot chyba było mi w pewnym sensie dobrze... a może po prostu tak wygodnie? No nie ukrywajmy... z tyloma kg nadbagażu to atrakcyjna ja nie byłam;-) Adoratorów brak.... życie w miarę spokojne i ułożone... ot szara egzystencja przez kolejne kilka lat.
Nie ukrywam, że z perspektywy czasu złość na całą płeć brzydką nieco straciła na swej mocy i obrosła kurzem, a ja zaczęłam dostrzegać minusy życia w samotności.... tak, to właśnie chcę napisać.... zaczęłam myśleć o płci przeciwnej:-).... Cóż, życie jednak szybko zweryfikowało moje marzenia o tzw. "drugiej połówce jabłka"... kto zechce takiego "pulpeta"? To był pierwszy przełom, kiedy zdecydowałam się rozprawić z wagą..... metodą MŻ (mniej żreć) i bez żadnych ćwiczeń udało mi się zrzucić ponad 20 kg:-))) Zaczęłam ledwo przed 30-ką wyglądem przypominać kobietę, a nie nadmuchany ponton;-)....
W moim otoczeniu, a to się pojawiali, a to znikali kolejni faceci..... w końcu z lasu wszechobecnych macho wyłonił się ON, jak się później okazało, przyszły mąż.... Aj... życie potoczyło się szybko, świat zawirował, obsypał ciało, serce i umysł kolorowym kwiatem.... Znowu nowa era w życiu.... nawet nie przypuszczałam, że tym razem obrót nastąpi o kolejne 360 stopni.... Co chcę napisać? Ano to, że w moim, eeee już teraz w naszym życiu :-))) pojawił się mały człowieczek, dla którego straciliśmy głowy:-)))) Radość z nowego członka rodziny była tak ogromna, że nic się więcej nie liczyło i mało co nas bardziej interesowało... ale.... no właśnie.... okres ciąży to walka o jej utrzymanie, to kolejne kilogramy (w dniu porodu opuchnięta do granic bólu miałam najwyższą wagę w moim życiu 125 kg:-(....), które po jej zakończeniu zechciały zaledwie trochę spaść i.... znowu diaboliczna waga 106 kg :-(((
Jakiś rok biłam się z myślami i po raz kolejny postanowiłam rozprawić się z zalegającym nadbagażem... 4 miesiące katowania na masakrycznej diecie MŻ doprowadziły do szybkiej utraty kg. Waga pokazała magiczne 69 kg, a ja odetchnęłam z ulgą.....
Kolejne miesiące w miarę zdrowego jedzenia pozbawiły mnie jeszcze 4 kg.... jupppi 65 kg...
waga tak dawno nie widziana i tak już mi obca..... Cudownie.... znowu rozmiar 36 i 38:-)))). Uświadomiłam sobie, że dokonałam czegoś niemożliwego - straciłam 41 kg!!!!!. Pilnowałam się... waga ładnie utrzymywała się, a ja cieszyłam się z nowej JA....
Ale co tam.... moje życie po prostu musi być pokręcone.... taka sielanka trwała 2 lata..... C.D.N.
W moim otoczeniu, a to się pojawiali, a to znikali kolejni faceci..... w końcu z lasu wszechobecnych macho wyłonił się ON, jak się później okazało, przyszły mąż.... Aj... życie potoczyło się szybko, świat zawirował, obsypał ciało, serce i umysł kolorowym kwiatem.... Znowu nowa era w życiu.... nawet nie przypuszczałam, że tym razem obrót nastąpi o kolejne 360 stopni.... Co chcę napisać? Ano to, że w moim, eeee już teraz w naszym życiu :-))) pojawił się mały człowieczek, dla którego straciliśmy głowy:-)))) Radość z nowego członka rodziny była tak ogromna, że nic się więcej nie liczyło i mało co nas bardziej interesowało... ale.... no właśnie.... okres ciąży to walka o jej utrzymanie, to kolejne kilogramy (w dniu porodu opuchnięta do granic bólu miałam najwyższą wagę w moim życiu 125 kg:-(....), które po jej zakończeniu zechciały zaledwie trochę spaść i.... znowu diaboliczna waga 106 kg :-(((
Waga w granicach 90-95 kg
Tuż po porodzie waga grubooo ponad 100 kg :-(
Pierwsze tygodnie po porodzie i waga w granicach 106 kg :-(
Metoda MŻ i waga 69 kg
Kolejne miesiące w miarę zdrowego jedzenia pozbawiły mnie jeszcze 4 kg.... jupppi 65 kg...
Metoda MŻ i waga 65 kg
waga tak dawno nie widziana i tak już mi obca..... Cudownie.... znowu rozmiar 36 i 38:-)))). Uświadomiłam sobie, że dokonałam czegoś niemożliwego - straciłam 41 kg!!!!!. Pilnowałam się... waga ładnie utrzymywała się, a ja cieszyłam się z nowej JA....
Ale co tam.... moje życie po prostu musi być pokręcone.... taka sielanka trwała 2 lata..... C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz